wtorek, 21 lutego 2017

SiC: Odcinek 7: Pod osłoną nocy



                   
Nowa Warszawa
21.02.2017

Roztopione pajdy śniegu obrastały ulice piachem i błotem. Każdy krok wywoływał miniaturowe tsunami wody z licznych kałuż. Nie było miejsca wolnego od mętnej brei. 
Posępny kształt Pałacu Kultury sterczał jak zwyrodniały ząb w kawalkadzie szklano betonowych konstrukcji. Kruszejące piaskowe mury dzielnie opierały się nawale śniegu i wody lecącej się z nieba.
                                                                  
                                                                      *

Grube palce Janosza przesuwały się przyprószonej klawiaturze. Klekot przycisków i ciche buczenie ekranów wypełniało puste pomieszczenie. Migoczące światła Nowej Warszawy przebijały się przez poobijane ściany. 
Podkrążone oczy Janosza łypały na błyszczące prostokąty pełne liczb i wykresów. Przerzedzonymi zębami kaprawe usta siorbały łyki zimnej już kawy. 
Zamknięty w cylindrycznej tubie czarny materiał rozłożony na bezosobowym manekinie rezonował raz czerwoną innym razem zieloną strużką energii. Jakby co sekundę rażony był miniaturowymi piorunami wyładowań elektro-magnetycznych. 
Żelazny stół stał na środku przestrzeni przykryty całunem białej płachty. Tuby i kable ciągnęły się z pod połów po kamiennej podłodze aż do buchających powietrzem rezonatorów. 
Grubymi palcami Janosz szukał po omacku opartej o ścianę laski wznosząc do góry zniekształcone ciało. Ciężki skórzany kitel naciągnięty na garb szurał z głuchym brzękiem po podłodze. Stuk laski dudnił wraz z niemrawymi krokami. 
Biała płachta powłóczystym ruchem ustąpiła widokowi dobrze zbudowanego ciała. Szeroka szyja syczała skomplikowanym układem elektroniki błyszczącej się diodami i plątaniną kabli.  
- Rychło w czas. - niezgrabne palce przypominające wyschnięte kawałki mięsa niespodziewanie sprawnie przesuwały się po mozaice ciała i maszynerii. 
- Budzimy się panie Holski - miniaturowe ruchy gałek ocznych  podrygiwały w rytmie pisków i zgrzytów mechanizmów.              
                                                                  *

Ciemne żaluzje nie pozwalały strugom światła przebić się do środka pomieszczenia. Z ręką mieniącą się złotem platyną biżuterii Daniel Holski wychylał kolejny łyk. Wódka gryzła go w przełyk lecąc w głąb wyschniętej szyi. 
Oczy wpatrzone w poniszczone zdjęcie dwóch mężczyzn w mundurach. Jeden z nich z wytatuowanym białym orłem na czole z dumą dzierżył ciężkie działo. 
- Ostatnie dla ciebie brat - z głośnym pluskiem Daniel odchylił głowę do tyłu w ostatnim łyku. 
Jaśniejący prostokąt telefonu przywitał jego wzrok jak tylko otworzył zasłonę powiek. Trzech stojących nad nim szeleszczących ortalionem osobników świeciło podobnymi ornamentami na czołach. Niektóre orły były jasne i przejrzyste, widać że niedawno zrobione. Inne schowane były z licznymi szwami i bliznami.                                                                          
 - Prezent od arabów - migające zdjęcie na telefonie świeciło zamglonym zdjęciem człowieka w czarnym kapturze zakrytego czerwonym szalikiem.
- Siepacz z Mokotowa - syk z głosu Daniela mieszał się z powstrzymanym odruchem wymiotnym - Czy to pewne?
Jeden z mężczyzn zdawkowo przytaknął głową. 
- Zbieramy chłopaków - z głośnym szurnięciem krzesła oderwał się od stołu. - Porządek robimy z tym zasranym miastem! - ostatnim ruchem przytomności zerwał leżące na stole zdjęcie. Intensywnym zrywem Daniel złożył pocałunek na fotografii brata.
                                                                   
                                                                    * 

- Orły, ludzie od Al Hasira - brązowe od opalenizny palce przewracały plikami dokumentów. 
- Idą na wojnę - Bogusław Wyryński otulił ręką podbródek. - Możemy to wykorzystać -  zakuty w czarny kombinezon komandos trwał wbity w podłogę wyczekując poleceń. 
- Jeśli mogę się wtrącić proszę pana - Bogusław mrugnięciem dał pozwolenie - Myślę, że mają inny cel. - Rozmyta fotografia "siepacza z Mokotowa" wylądowała na stole. 
- Tym lepiej - przełożony miętolił kartkę z zdjęciem w ręku. - Przygotujcie się, macie przed sobą pracę. - blado niebieskie ślepia lustrowały rozrzucone materiały.

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że cała fabuła zainteresowała mnie przyjemnie! Jestem mile zaskoczona!
    Ściskam ciepło, Mimmi

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa fabuła, która potrafi wciągnąć. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń