Nowa
Warszawa
11.02.2087
Ciężkie
krople łez płynęły po twarzy Hajsama. Sunęły po kanionach poranionego policzka
i dwukrotnie większego niż dotychczas nosa. Głośne charczenie roznosiło się po
pomieszczeniu, świst oddechu przez złamany nos.
Opary
zimnego powietrza okrążały półnagie śniade ciało. Smak gorącej krwi cieknącej
po ustach mieszał się z wonią mrożonego mięsa.
-
Zawiodłem się na tobie - chropowaty materiał skórzanej rękawicy drapał
rozcięty na parę centymetrów policzek.
Rozognione
jak dwa węgliki oczy Mehmeta studiowały każdy wyraz bólu na twarzy chłopaka.
Pociągłe jęki mieszały się z spazmatycznym klekotem łańcucha.
-
Kazałem wam siedzieć cicho. - monotonny głos z pozoru wydawał się być spokojny.
Z Zdawał się rosnąć z każdym wdechem i ciężkim głuchym hukiem pięści bijącej w
odsłonięte ciało.
Skowyt
za skowytem, w akompaniamencie łkania i niezrozumiałego bełkotu Hajsam uginał się
po każdym ciosie, coraz bardziej odpływając w kierunku nieprzytomności.
- Może
już wystarczy? - szare oczy Mamnuna próbowały za wszelką cenę pozostać otwarte,
mimo iż najchętniej odwróciły się od widoku makabry wiszącego chłopca.
-
Przykro mi przyjacielu - drobinki potu zaczęły delikatnie spływać po czole
Mehmeta znajdując schronienie w gęstwinie jego brody. - Sam wiesz, że czasem
wstrząsnąć naszymi dziećmi, by słuchały. - gorącą jeszcze od uderzeń rękę
położył na szerokim ramieniu starszego mężczyzny.
Grube
palce Mamnuna zacisnęły się na kołnierzyku trzymanej marynarki.
-
Przepraszam - świst, który kiedyś był głosem Hajsama. - Chcieliśmy się
tylko zabawić. - Zdławiony atak chrapliwego kaszlu zaczął trząść wyziębionym
ciałem. Krople świeżej posoki spłynęły po zniekształconej brodzie.
Oklejone
skórzaną rękawiczką palce sunęły po pękniętym jaśniejącym ekranie
telefonu.
- Kim
jest ten człowiek, widziałeś jego twarz? - blade światło padało na twarz
Hajsama. Odgłosy krzyków, szamotaniny i przekleństw wylatywały z rozgrzanego
urządzenia.
- Nie
wiem, miał kaptur nie widziałem twarzy - bielma oczu ledwie rejestrowały
poruszające się klatki filmu - Nagle się pojawił, a potem zrobiło się ciemno. -
ciężkie westchnięcie wydobyło się z ust Mehmeta.
Delikatnie
położył skórzaną rękę na policzku Hajsama.
- Już
dobrze. - fala zdławionego wycia, niczym pozostawionego zwierzęcia przeszyła
skatowane ciało - Bóg wybaczy ci wszystkie twoje winy - iskra nadziei
zajaśniała przez mokrą zasłonę oczu.
Głuchy
trzask łamanych kości zadudnił w pomieszczeniu. Bezwładna głowa Hajsama zawisła
na resztach zmiażdżonych kręgów szyjnych.
Serce
Mamnuna próbowało uciec z pod masywnej klatki piersiowej uderzając z
częstotliwością młota pneumatycznego.
-
Wiem, że to smutny widok Mamnunie, ale nie jest to pierwsze dziecko, które
zginie za wiarę - słowa Mehmeta mroziły go jeszcze bardziej niż wypełniające
pokój zimno. - I na pewno nie będzie
ostatnim - umorusane krwią rękawiczki zeszły z palców przy akompaniamencie
głośnego plasku.
Ciosane
szerokie ramiona okryła warstwa jedwabnego materiału marynarki.
-
Trzeba tu posprzątać - mruknął zza zasłony krzaczastej brody - Syf robi się w
tym mieście - Wzrok gorejących oczu cały czas wbity był w powtarzające się nagranie
z telefonu. Rozmazany człowiek w kurtce i kapturze migał przez parę sekund na
klatkach obrazu. Zbyt krótko i niewyraźnie by dostrzec szczegóły.
- Co
mam powiedzieć jak ludzie spytają o Hajsama? - zamydlony wzrok Mamnuna trwał
wczepiony w dyndające łańcuchu zwłoki.
- Zwal
wszystko na naszych ogolonych konkurentów - echa podbitych butów oddalały się
coraz bardziej zmarzniętych starszych uszu.
Wypuszczając
z siebie chmurę zimnego powietrza mężczyzna pozostał sam z łypiącą białymi
oczami ofiarą.
Łańcuch
klekotał zwolniony z naprężenia ciężaru ciała. Biorąc na szerokie barki
Hajsama, Mamnun cedził przez spierzchnięte wargi słowa modlitwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz