Kordian
balansował na granicy cokołu usilnie próbując znaleźć schronienie w ramionach
kamiennego gzymsu. Zimno przeszywało każdą komórkę jego ciała. Sypiące lepko
mokre płatki śniegu i świdrujący wiatr inwigilowały każdą odsłoniętą część
skleconej na prędko garderoby. Zwiewny cienki ortalionowy dres i opięta
termiczna koszulka nie stanowiły najlepszej ochrony w takich warunkach. Szeroki
kaptur latał na wietrze cały czas zasłaniając pole widzenia. Jedynym źródłem
ciepła dla Kordiana był jego własny oddech. Ciepłe podmuchy powietrza ukryte
pod higieniczną maską, owiniętą jaskrawo czerwonym szalikiem o niemal śliskiej,
jedwabnej fakturze.
Z
hukiem metalowych drzwi Holski przestąpił na gryzący mróz pozostawiając za sobą
bijącą po uszach elektroniczną muzykę. Balansująca na opuszkach palców butelka
klekotała z cichym brzdękiem, kiedy masywne ciało napiętych do granic
możliwości mięśni przestępowało z kroku na krok. Gorzki smak wódki nadal
drażnił wyschnięte na wiór gardło. Drobiny etanolu tkwiły jeszcze w zakamarkach
przełyku.
Z
tępym plaskiem wytatuowane orłem w koronie czoło przywarło do muru. Cienki
strumień moczu wyleciał z pomiędzy nóg, podczas gdy wzniesione ramię ładowało
alkoholową zawartość butelki do ust. Zza fasady zębów wysunął się cienki wąż
różowego języka. Z wymalowany obrazem ulgi, Holski odchylił głowę. Puste,
szklane naczynie wymsknęło się z podobnych do parówek palców i z bezgłośnym
hukiem opadło na pokrytą świeżym śniegiem ziemię.
Nagły
ścisk z tyłu głowy uszczypnął przytłumione alkoholem zmysły. Holski z całym
impetem zarył w ceglaną ścianę. Wyryty na czole orzeł spłynął krwią zalewając
twarz kolorem jaskrawiej czerwieni. Otumaniony mężczyzna przestąpił niedbale
parę kroków do tyłu, ściskając jednocześnie lejącą się ranę i lecące w dół
spodnie.
Brunatno-czerwone
barwy zasłaniały widok niczym teatralna kurtyna. Jedynie drobne szczegóły
przebijały się przez fasadę. Podłużny, czarny kształt z wolna przybierał ludzką
formę.
-
Czego kurwa chcesz?! – masywna ręka latała na wszystkie strony odganiając się
jakby od sfory niewidzialnych much – Nie wiesz z kim zadarłeś! - Powolny dźwięk
klekoczącego metalu obił się o zmarznięte uszy.
-
Aziz, lat 10 – zadudnił chrapliwy i nieco przytłumiony głos, jakby ktoś mówił
przez szalik albo kominiarkę. Holski zamaszystym ruchem dłoni przetarł zatęchłą
już nieco krew.
Skrystalizowany
obraz szczupłego mężczyzny z wyciągniętym mieczem przywitał jego wzrok.
-
Jesteś on! – zdumione dotąd oczy zwęziły się do granic paru milimetrów. – Ty
załatwiłeś chłopaków! – w odpowiedzi błysnęły jedynie zielone ogniki oczu zza
połów kaptura.
-
Szukałem ciebie – z obrotowym ruchem nadgarstka ostrze zatoczyło koło w
powietrzu. – Mam z tobą do pogadania – Zmarszczony tatuaż na czole przybrał
widok biało-czerwonych linii. Skóra wcześniej przytłumiona utratą krwi, teraz
buchała wściekłością.
-
Aziz, lat 10 – wyciągnięta w stronę mężczyzny klinga jaśniała w blasku ulicznej
lampy – Zabiłeś go, przyznaj się! – zaryte dotąd w ziemi sportowe buty
wystrzeliły do przodu popędzane siłą masywnych nóg.
Świszcząc
pięściami w powietrzu, Holski wyleciał jak taran prosto na stojącego Kordiana.
Lekki krok w bok wystarczył, by olbrzymia zwała mięśni zaryła w podłoże.
-
Przyznaj się! – stanowczym prostopadłym ruchem ostrze miecza wryło się w ziemię
pozostawiając sterczący monument niczym ilustracja ze średniowiecznej baśni. –
Ty i twoi kumple! – podnoszącego się Holskiego spotkały natychmiastowe ciosy na
ranną głowę i klatkę piersiową. – Czemu to zrobiliście?! – Z całą siłą wąskiego
ciała ręce, nogi, kolana raz po raz uderzały we wszystkie punkty na wielkim
ciele. Niektóre sygnalizowały syk bólu ze strony oponenta inne trafiały od razu
na wzniesioną prędko gardę.
-
Spierdalaj! – spadająca pięść napotkała na stanowczy opór masywnej dłoni. W
momencie zawahania Kordian dał krok od tyłu i nagle poczuł na sobie impet
silnego kopnięcia. Chropowata powierzchnia gleby podrapała mu plecy rozcinając
materiał termicznej koszuli.
- Miał
za swoje! – nalana od furii i krwi twarz Holskiego zawisła nad leżącym
Kordianem. Z nagłym impetem poły kaptura zalały widok czernią. Wokół szyi
zaciskało się imadło gorącej dłoni. – Był brudny! Ciapaty! – soczysta czerwień
i tępy smak krwi coraz bardziej utrudniały koncentrację. Dudnienie w uszach
wzrastało z każdym upadkiem masywnej pięści. Gardło już prawie uginało się pod
naporem ściskającej dłoni, płuca zaczęły dopominać się o cenne powietrze.
Wyginając
kręgosłup pod kątem, szczupłe nogi wystrzeliły w powietrze. Krzyżując się wokół
szyi Holskiego, desperackim ruchem rzuciły się na bok. Uchwyt na szyi zelżał na
tyle, by płuca mogły łyknąć nieco powietrza. Charcząc z głośnymi sporadycznymi
kaszlnięciami Kordian rzucił się w desperackim maratonie w stronę wbitego
miecza. Widok przytwierdzonej do ziemi klingi zdawał się przywracać dech w
piersiach.
Głuche
kroki narastały coraz bardziej i przebijały się przez ustępującą głuchotę
urazów. „ Zajebię Cię jak tego araba” rezonowało w głowie, kiedy drżące dłonie
dorwały się do lodowatej rękojeści.
Syk
bólu przeszył bok. Kordian zacisnął zęby, miał wrażenie, że się kruszą.
Podłużny kształt ukruszonego szkła sterczał z niego, wylewając strugę jaskrawej
cieczy. Z przyciśniętą twarzą zamkniętych oczu i zgrzytających zębów włożył
całą swoją pozostałą adrenalinę w jeden płynny ruch.
Świst
ryknął w powietrzu i pozostawił po sobie głuchą membranę jak po uderzeniu
wielkiego dzwonu. Ciężar miecza przeważył nad Kordianem, który opadł na kolana,
dygocząc i sapiąc w oparach gorącego powietrza.
Holski
leżał z oczami wywalonymi na drugą stronę. Jego ciało jeszcze dygotało od
ostatnich pośmiertnych impulsów życia. Sina teraz twarz mieszała się z
przyschniętą już posoką i lejącą się z rany na szyi żywo-pomarańczową cieczą.
Podłużne cięcie biegnące po całym gardle żarzyło się jeszcze świeżą agresją.
Kordian
przywarł do muru, nie było części jego ciała, która by nie krzyczała z bólu.
Gorące powietrze z płuc tworzyło chmury tańcząc na lodowatym powietrzu. Do
przygłuchych uszu dochodziły dalekie echa miasta. Pierwsze skrzypce coraz
mocniej grały policyjne syreny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz